piątek, 9 czerwca 2017

Ochrzczeni krzyżami - Eduard Koczergin

Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Ocena 5/6
Recenzja mojego męża.

Niezwykle poruszająca opowieść, tym bardziej szokująca, iż prawdziwa.
Jej autor, Eduard Koczergin urodził się w roku wielkich czystek w ZSRR, czyli w 1937 roku. To jak i miejsce urodzenia zaważyło na całym jego dalszym życiu. Gdy miał 4 lata ojca rozstrzelało NKWD. Wkrótce matka (Polka) została zesłana do łagru. Kilkuletnie dziecko, jakim wtedy był autor książki, umieszczono w domu dla sierot niedaleko Omska. Przeżywa tam piekło, jakiego nie potraficie sobie nawet wyobrazić. Cud, że ten kilkuletni chłopiec przeżył. Postanawia stamtąd uciec gdy ma 8 lat. Tak, mały, samotny chłopiec ucieka przez Syberię.
A to dopiero początek piekła, jakie przeszedł ten najpierw chłopiec, pózniej młody mężczyzna. Zapewne zastanawia was, jak 8-latkowi udało się przeżyć, jak przebył kilak tysięcy kilometrów tuż po zakończeniu II wojny światowej, samotnie podążąjąc na zachód z Omska, z Syberii? Tego dowiecie się z lektury książki. Zachęcam, warto.
Opowieść życia Koczergina porusza, szokuje, sprawia, iż od lektury trudno się oderwać.
Zderzenie losów chłopca z totalitarnym aparatem bezdusznego i opresyjnego państwa jest niezwykłe i dla nas żyjących w wygodnym świecie, nie do pojęcia, że dziecko mogło dokonać tego czego dokonało. Przebywa drogę, która dla dorosłego była nie do przebycia – ponad 2600 km, za wszelką cenę pragnie dotrzeć do domu, do Petersburga, wierzy, że znajdzie tam ukochaną matkę. Wędrówka trwa 7 lat.
Ochrzczeni krzyżami to nie tylko zapiski gehenny, która stała się udziałem małego chłopca. To także opowieść o narodzinach wielkiego talentu. Koczergin to bowiem znany rosyjski pisarz, scenograf. Jest on bardzo popularny u siebie w kraju, a jeszcze bardziej na światowych scenach teatralnych od Nowego Jorku po Tokio, mało zaś znany u nas mimo iż jak wspomniałem posiada polskie korzenie.
Zachęcam do poznania tego artysty i jego losów. Zachęcam do lektury książki. Udowadnia ona, iż nie objętość, ilość zapisanych kart jest ważna, lecz treść.
Warto ją rozreklamować, ponieważ zasługuje na to, żeby jak najwięcej osób do niej dotarło i zapoznało się z nią. Jest to perełka w morzu większych lub mniejszych literackich gniotów i gniotków, którymi nas raczą różnorodni autorzy.  

1 komentarz:

  1. Czuję, że mocno bym tę książkę przeżyła. To musi być niesamowita, ale i trudna historia.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.